Od czytelniczki bloga dostałam zdjęcie bezglutenowych ogórków konserwowych z firmy Orzech. Duży słoik z ogórkami na etykiecie ma wyraźny znak przekreślonego kłosa i napis „produkt bezglutenowy”. W gazetce promocyjnej był niedawno reklamowany w cenie 3,89 zł, a standardowa cena to 5,29 zł za niespełna litrowy słoik bezglutenowych ogórków konserwowych. Czy produkt wzbudzi szczególne zainteresowanie osób z celiakią i na diecie bezglutenowej?
Cieszę się z każdego nowego produktu, opisanego jako bezglutenowy, więc i bezglutenowe ogórki konserwowe wzbudziły moje zainteresowanie. Zastanawiam się tylko, co takiego może być w ogórkach konserwowych, że jeden producent wyróżnia swoje wyroby jako bezglutenowe, a inni nie? Bo to trochę tak, jakby masło czy mleko opisywać jako bezglutenowe… Ogórki są przecież bezglutenowe, gorczyca, koper włoski czy ocet spirytusowy również. Zadzwoniłam do firmy i spytałam o szczegóły. Okazuje się, że za wprowadzeniem na rynek takich produktów stała troska o klienta. Posłuchajcie.
Bezglutenowe produkty firmy Orzech można znaleźć między innymi w sieciach Auchan, Piotr i Paweł, Tesco, Kaufland oraz w Lidlu (tam pod marką własną).
Faktycznie – obecnie produkcja żywności coraz częściej opiera się na różnych dodatkach, które poprawiają smak, zapach, kolor, konsystencję czy trwałość produktu. Część tych surowców zawiera gluten, który jest świetnym nośnikiem zapachu, smaku czy koloru (przykład: Winiary oznaczają na etykiecie niektórych kostek rosołowych zawartość glutenu w barwnikach i aromatach). Może więc faktycznie dochodzimy do momentu, w którym warto jak najczęściej sięgać po produkty rzetelnie opisane jako produkty bezglutenowe, bezpieczne dla osób z celiakią i na diecie bezglutenowej? I nie ma się co uśmiechać na widok ogórków w słoiku, opisanych jako bezglutenowe? Czy takie oznaczenia ułatwiają Wam zakupy? Chcielibyście, aby jak najwięcej produktów producenci badali i oznaczali jako bezglutenowe? Sęk jeszcze w tym, aby były powszechniej dostępne, ale to już rola handlowców.
Często pytacie na Facebooku i w e-mailach, jak rozpoznać, czy dany produkt jest bezpieczny dla osób z celiakią i na diecie bezglutenowej? Przesyłacie zdjęcia etykiet, pytacie o radę. Zawsze chętnie czytam te etykiety i odpowiadam. Doradzam też, jak na przyszłość rozpoznawać produkty naprawdę bezglutenowe.
Podstawowa zasada jest taka: im krótszy skład produktu, tym większa szansa, iż nie zawiera on glutenu. Przykład? Kiełbasa, w której składzie jest mięso, przyprawy i konserwant (a w śladowych ilościach nie jest wymieniony gluten, są za to podane inne potencjalne alergeny), na pewno będzie bardziej bezpieczna (i zdrowsza!) od kiełbasy zawierającej 8-10 składników. Z drugiej strony nie warto być niewolnikiem produktów oznaczonych jako bezglutenowe, bo czasem ich skład odstrasza zdrowego, a co dopiero chorego. Przykład? Niektóre wędliny oznaczone bezglutenowe czy słodycze bezglutenowe mają tak długą etykietę, że na samym czytaniu można sobie połamać język.