Od znajomych w Wolsztynie (Wielkopolska) dostałam ciasteczka z lokalnej cukierni. – Były opisane jako bezglutenowe – zapewniali znajomi, wręczając mi w dobrej wierze opakowanie ręcznie wyrabianych ciastek czekoladowych. Niestety, moje małe śledztwo ujawniło coś zupełnie innego…
„Bezglutenowe” ciasteczka czekoladowe są wypiekane w lokalnej restauracji „Zielona Prowansja” w Wolsztynie, w centrum miasta. Sprzedawane są również w kilku innych punktach w mieście, m. in. w Naleśnikarni. Ciasteczka bezglutenowe to nowość w ofercie lokalu i współpracujących z nim punktów. Ponieważ zawsze sceptycznie podchodzę do produktów bez glutenu powstających w glutenowych zakładach, postanowiłam zbadać sprawę (odezwał się mój instynkt dziennikarki śledczej). Bo może czepiam się i faktycznie restauracja stworzyła osobną halę produkcyjną do żywności bezglutenowej?
Najpierw zdobyłam zdjęcie z lady sprzedażowej (patrz niżej). Ciacha leżą na talerzu na ladzie, wśród innych glutenowych (!) wypieków i zachęcają wyraźnym napisem: „BEZGLUTENOWE”. W innym punkcie sprzedaży było jeszcze gorzej: „bezglutenowe” ciastka czekoladowe leżały na tej samej paterze, co glutenowe rogaliki i ciasteczka… Miałam więc słuszną wątpliwość, czy osoby wprowadzające te ciastka do sprzedaży znają specjalistyczną procedurę wypieku i sprzedaży produktów bezglutenowych.
Dziś zadzwoniłam do restauracji Zielona Prowansja.
Dopytałam, czy restauracja ma osobną halę do produkcji bezglutenowej, czy dysponuje osobnym magazynem, surowcami oznaczonymi jako bezglutenowe i czy przeszkolony jest personel.
Jaki jest skład ciasteczek „bezglutenowych” z Zielonej Prowansji? Według pani cukiernik są to białka jaj, cukier puder, cukier wanilinowy, kakao i czekolada. Ale w moich ciasteczkach znalazłam jeszcze jakieś kawałki kruchych ciasteczek….. Nie mam pojęcia, co to jest…
Pani Teresa odesłała mnie do menadżerki cukierni, do pani Małgorzaty.
Wytłumaczyłam menadżerce, dlaczego tak ważne jest zachowanie ścisłego reżimu przy produkcji bezglutenowej żywności. Poinformowałam, że ludzie mają różne choroby związane z glutenem, dlatego opisanie produktu jako bezglutenowy musi być odpowiedzialnym i świadomym działaniem. Pani menadżer zgodziła się z tymi argumentami i zapewniła zatem, że wycofa z obiegu nazwę „ciasteczka bezglutenowe” i przeszkoli personel, by nie oferował ich jako produktu bezglutenowego.
Jeśli będziecie przy okazji w Wolsztynie, w Zielonej Prowansji lub w Naleśnikarni, dajcie znać, czy zniknęły „bezglutenowe” ciasteczka:). A jeśli macie celiakię i gdziekolwiek indziej znajdziecie „bezglutenowe” pieczywo czy słodkie wypieki czy potrawy, dowiedzcie się najpierw, czy na pewno są bezglutenowe. Szkoda bowiem narażać swoje zdrowie i marnować efekty ścisłej, drogiej diety bezglutenowej, stosowanej na co dzień.
KOMENTARZE