Żeby znaleźć kalendarz adwentowy bez glutenu, trzeba przeczytać etykietę. To bywa trudne, gdyż składniki są pisane bardzo małą czcionką, w kilku językach. Musicie sprawdzić, czy w składzie widnieją słowa: gluten, pszenica, jęczmień, żyto, owies, zboża. Jeśli tak - nie kupujecie.
Potem sprawdźcie rubrykę o ewentualnych zanieczyszczeniach krzyżowych alerganami (tuż za składem). Jeśli są informacje takie jak: " możliwa obecność glutenu, zbóż itd.", "w zakładzie używane są zboża zawierające gluten...", "produkt może zawierać gluten, żyto itd." - nie kupujcie. Przykład jest na zdjęciu poniżej. Nie kupujcie, poszukajcie innego kalendarza adwentowego.
Nie kupujcie też kalendarza, który ma nieczytelną etykietę i pochodzi od mało znanego producenta. Jeśli na dodatek na etykiecie nie są wymienione żadne alergeny, to taki kalendarz też nie może trafić do dziecka z celiakią.
Ale nie martwcie się. Wybór kalendarzy adwentowych bez glutenu jest naprawdę spory, zarówno w Auchan, Biedronce, Carrefour, w Kauflandzie i osiedlowych sklepikach.
Aby znaleźć kalendarz adwentowy bez glutenu, też trzeba przeczytać etykietę. Zasada jest ta sama, co powyżej: jeśli w składzie i w tzw. zanieczyszczeniach krzyżowych nie są wymienione: gluten, pszenica, jęczmień (także słód jęczmienny), orkisz, owies, żyto, a na dodatek producent jest znany i ma dobre opinie (jak choćby Kinder czy słowacka tania marka Figaro - na zdjęciu obok) - można kupować (na zdjęciu poniżej przykład "dobrej" etykiety).
Przy okazji zachęcam jeszcze do sprawdzenia, czy skład słodyczy w kalendarzu jest w miarę zdrowy. Niestety, w kalendarzu Chupa Chups, który nie zawiera glutenu, znajduje się paskudny składnik - przeciwutleniacz E321, zabroniony w niektórych krajach w produktach dla dzieci ...
Ta sama zasada dotyczy wszelkich innych świątecznych smakołyków dla dzieci i dorosłych z celiakią: czekolad, figurek z czekolady, bombonierek. Czytamy etykiety (czasem potrzebna będzie lupa ;) - i oceniamy, czy produkt jest OK. Nie kupujemy na pamięć, nie kierujemy się wyłącznie nazwą firmy czy obrazkiem na opakowaniu, tylko czytamy etykietę.
Przykładem niech będzie domek ze słodyczami marki Figaro (na zdjęciu obok). Ten niebieski zawiera słodycze bezpieczne w diecie bezglutenowej, ale domek w czerwonej kolorystyce (tej samej marki, etykieta na zdjęciu poniżej) zawiera już wafelki Góralki z mąki pszennej i tego nie kupujemy. Oczywiście jest to opisane na etykiecie.
I co, poszukiwanie kalendarza adwentowego bez glutenu jest trudne? Głowa do góry, czytajcie etykiety, nie kupujcie na pamięć i będzie ok.
Pamiętajcie: zdarza się, że dwa różne kalendarze, domki, figurki lub bombonierki tej samej marki są produkowane w innych miejscach i mają inny skład. Może się okazać, że jeden kalendarz Milki jest bezglutenowy, a inny zawiera słód jęczmienny. Kupujemy oczywiście ten bez glutenu :) Podobnie z opisanymi wyżej domkami Figaro czy z Mikołajem Merci i bombonierkami Merci (zdjęcie poniżej).
Bombonierka Merci na zdjęciu po lewej stronie jest bezpieczna dla osoby z celiakia. Ale ta na zdjęciu po prawej, zawiera gluten i jest zabroniona w naszej diecie. Poniżej zobaczcie też zdjęcie czekoladowego Mikołaja Merci - on ma ostrzeżenie o obecności glutenu - zatem nie kupujemy.
Żaden z opisanych wcześniej kalendarzy, w mojej ocenie bezpiecznych dla dzieci z celiakią, nie ma na etykiecie wyraźnego napis "bezglutenowy kalendarz adwentowy". Nie jest to żadna pułapka - po prostu unijne przepisy określają, że wyroby z takim oznaczeniem muszą być regularnie badane w laboratorium na obecność glutenu. Te same przepisy nakazują producentom oznaczanie na etykiecie alergenów. Skoro więc na etykiecie zaufanego producenta nie jest wymieniony gluten w żadnej postaci, uznajemy produkt za bezpieczny - tak jak pokazałam na zdjęciach powyżej.
Ale znalazłam też dwa kalendarze adwentowe oznaczone na etykiecie jako bezglutenowe, na dodatek oba są wegańskie.
Jeden to bezmleczny kalendarz krówkowy marki Super Krówka, drugi - z Manufaktury Cukierków. Oba są do kupienia w Rossmannie i niestety są droższe choćby od taniego kalendarza Figaro (on kosztuje niecałe 7 zł).
KOMENTARZE