Blog

9

Gorzkie łzy Bezglutenowej Mamy

16/05/2016

Gorzkie łzy Bezglutenowej Mamy

16/05/2016

Drukuj
UDOSTĘPNIJ

Wczoraj, pod koniec uroczystości w kościele, najzwyczajniej w świecie się popłakałam, i to wcale nie ze szczęścia. Nie dopilnowałam, może nie przewidziałam, jednego momentu podczas pierwszej komunii. Wtedy uświadomiłam sobie z całą mocą, że dieta bezglutenowa będzie zawsze kłodą, rzuconą pod nogi dziecku z celiakią. I niech nikt nie śmie twierdzić, że jest inaczej. Choć sama do tej pory starałam się nie dramatyzować w tej kwestii.

 

zOSI KOMUNIA 2016 (17)Wydawało mi się, że na pierwszą komunię Zosi dopięłam wszystko na ostatni guzik: bezglutenowy komunikant, bezglutenowy tort domowy, bezglutenowy obiad na przyjęcie, kilka rodzajów bezglutenowych ciast i przekąsek, bezglutenowe luksusowe makaroniki jako słodki prezent… Dzień przed komunią spędziłam kilkanaście  godzin w kuchni, przeprowadziłam dziesiątki rozmów w sprawie przyjęcia bezglutenowej komunii. Byłam z siebie dumna i przekonana, że nic nas nie zaskoczy.

I tak było niemal do końca uroczystości w kościele. Do momentu, gdy ksiądz ogłosił, że teraz każde dziecko podejdzie do niego i odbierze symboliczny chleb, który ucałuje, a następnie już w domu spożyje wraz z rodziną.  Zobaczyłam przerażoną minę Zosi. Wymieniłyśmy szybko spojrzenia i zdążyłam jej pokazać, że ma tylko przybliżyć usta do chleba, ale go nie pocałować. Zosia dzielnie podeszła do ołtarza, odebrała od księdza bocheneczek (w zasadzie dużą bułkę), udała pocałunek i wróciła z „prezentem” do ławki. Kątem oka zerkała, jak koleżanki upajają się zapachem pszennego chleba, jak znów go całują i dyskretnie oblizują palce przyprószone mąką. I wtedy właśnie zalałam się łzami.

Byłam zła na siebie, że wcześniej nie dopytałam o ewentualne prezenty i niespodzianki dla komunijnych dzieci. Owszem, obiło mi się o uszy, że opłacamy składkę na koszty organizacyjne, w tym na jakieś chlebki. Pytałam, po co taki chlebek Zosi, skoro ona i tak nie będzie go mogła zjeść? Wtedy usłyszałam, że to chlebki nie dojedzenia, tylko pamiątkowe.

chleb Bakels Bodzia a (4)Byłam zła na siebie, że nie dopytałam o szczegóły. Przecież upiekłabym Zosi najwspanialszy, najbardziej pachnący bochenek bezglutenowy na świecie…Mogłaby go odebrać z rąk księdza, nabożnie ucałować, upajać się zapachem, a w bliskiej perspektywie i smakiem.

 

Było mi bardzo przykro, że ani katechetka, ani ksiądz, ani kościelny, ani nikt inny obeznany z tradycją wręczania chleba komunijnym dzieciom nie pomyślał, że skoro bezglutenowa dziewczynka musi dostać bezglutenowy komunikant i jej mama tak wokół tego biega i pilnuje (czytaj TUTAJ), to i o tym chlebku trzeba pomyśleć. Ale nikt nie pomyślał, że taka dziewczynka nie może pocałować glutenowego chleba, bo to dla nie trucizna fizyczna i psychiczna.  A ja nie mogłam przyjść Zosi z pomocą.

Zrozumiałam z całą jaskrawością, że w każdym momencie życia, nawet w najwspanialszych chwilach, Zosia będzie zaskakiwana takimi sytuacjami. I pomyślałam, jak często ludzie uważają, że taka dieta to nie problem, bo przecież tylko jedzenie jest inne. Ale to jedzenie dotyczy nas na każdym kroku. I o ile ja, dorosła osoba z celiakią, bezglutenowy „dinozaur”, pozostaję niewzruszona na te kwestie, gdy dotyczą dziecka pękam jak chińska tama… Jeśli chodzi o moją dietę i moje ograniczenia, to wcale ich nie dostrzegam i nie sprawiają mi przykrości. Ale dziecko widzi to i czuje zupełnie inaczej.

Jak się skończyła ta smutna przygoda? Nie wiem, co tak naprawdę czuła Zosia. Mam nadzieję, że nie widziała moich łez, bo skrzętnie je ukrywałam. Zosia utrzymywała, że to zdarzenie z chlebem wcale jej nie poruszyło, że nie miało dla niej znaczenia. Ale jakoś nie jestem przekonana do tej wersji…

KOMENTARZE (9)

Natalia 10/11/2016 11:21
Zgadzam się z Kaka. Również jestem celiakiem od lat, mam dziecko z celiakią i drugie, starsze w trakcie diagnostyki. Z doświadczenia napiszę, że dzieci inaczej patrzą na swoje ograniczenia, są mądrzejsze niż nam się wydaje. Ja również jako dziecko nie zastanawiałam się nad swoim "nieszczęściem". Czasem było głodno, często to samo do jedzenia. Mama bardzo się starała, ale wyboru nie było. Nikt też nie rozczulał się nad dietą, prędzej nad mamą niż nad moimi ograniczeniami. Teraz uważam, że najlepsze co możemy zrobić to nie zapewniać dziecka, że jego świat jest identyczny do świata glutenowców, tylko że jest inny. Niepowtarzalny, trudny ale inny. Bo ono zawsze będzie spotykało się z sytuacjami jak opisane wyżej. Musi być na nie odporne, musi. Nie damy rady stworzyć mu szklanej bańki z bezglutenowym światem w środku. Ono będzie się stykać z zapachem chleba, z poczęstunkiem, którego trzeba odmówić, tego nie unikniemy. Co nie zmienia faktu, że boli mnie ogromnie, kiedy mały w sklepie biegnie do działu z pieczywem, ogląda, wącha, kiedy w gazetce marketowej zakreśla pieczywo do kupienia - dla taty i Ali, kiedy tak zupełnie bez emocji odmawia w zerówce czy na zbiórce poczęstunku, lub oddaje go dzieciom, które mogą.
Kaka 23/08/2016 21:22
Jest to przykre, tym bardziej że stało się w trakcie ważnego dla samej zainteresowanej dnia. Jestem pełna podziwu , że dbasz zawsze o to , żeby Twoja córka mogła zawsze coś zjeść i nie czuć się poszkodowana. Ale po lekturze tego tekstu zastanawiam się, czy aby nie starasz się za bardzo? Tak jak powiedziałaś - bezglutenowiec będzie miał zawsze pod górę, bo jedzenie to nie jest tylko jedzenie - człowiek musi jeść kilka razy dziennie żeby żyć, a każda duża uroczystość jak i mniejsze spotkania towarzyskie odbywają się przy stole. I przy tym stole, o ile bezglutenowiec nie jest gospodarze m ani kucharzem - będzie zawsze inny. Z tego co czytałam wszystko na tej uroczystości było zapięte na ostatni guzik oprócz tego nieszczęsnego chlebka. Jak czytam wpis, że dziecko popatrzyło z przerażeniem, bo dostało glutenową bułkę... Co innego jakby musiała ją na miejscu zjeść. Wtedy trzeba by było rozpocząć tłumaczenia itp., byłoby niemiło. Ale w tym wypadku, wystarczyło przybliżyć usta do chleba, wziąć bułkę i iść do ławki (co też dziecko uczyniło ) i przejść do porządku dziennego nad całą sprawą. Oczywiście jest to przykre, ale kluczowe tutaj jest to, że trzeba się do tego przyzwyczajać. Jeszcze nie raz Twoje dziecko będzie w sytuacji , gdzie inni będą jeść, a ona będzie musiała tylko patrzeć. Takie życie bezglutenowca. Moim zdaniem lepiej jest czasami odpuścić podstawianie wszystkiego pod nos (wiadomo , nie ze skrajności w skrajność, to jest dziecko). Pomyślałaś co będzie jak będzie starsza? Jak będzie dorosła? Jak będzie miała lat 15 to też będziesz biegać do szkoły i przygotowywać osobne menu na każdą uroczystość? Czy Twoje dziecko w wieku lat 17 kiedy to pojedzie na wycieczkę z klasą, też będzie miało wszystko zapewnione w wersji bezglutenowej? Zapewne nie. Klasa pójdzie do jakiejś knajpy na obiad i ludzie zamówią sobie pizzę, schabowy, a Twoja córka będzie musiała zadowolić się surówką i frytkami lub ziemniakami albo ryżem (o ile w ogóle będzie w menu cokolwiek zjadliwego dla bezglutenowca, bo zdarzają się knajpy gdzie mogę pić tylko wodę ). I nie ma , że boli, że też ma smaka na coś dobrego, że znajomi patrzą, pytają, komentują, że pachnie. Moim zdaniem trzeba od czasu do czasu pozwolić żeby takie sytuacje się zdarzały (może nie akurat na uroczystości komunijnej samej zainteresowanej , ale przy innych okazjach ), bo pewnego dnia dziecko wyjdzie spod klosza i będzie musiało się zmierzyć z prawdziwym, samodzielnym życiem i pasmem przykrości spowodowanych przez tę dietę.
admin 02/09/2016 23:39
Noname - pewnie staram się za bardzo :) - ale tak już mam :). Zosia radzi sobie w wielu takich sytuacjach z rówieśnikami, powoli jest też przygotowywana do samodzielnego jadania poza domem, właśnie w barach czy schroniskach. Klosza więc chyba nie ma, ale dzięki za trzeźwe spojrzenie na sprawę.
MARIOLA 17/05/2016 15:12
Moja córka także w niedzielę przyjęła pierwszą komunię i było podobnie jak z Zosią bardzo bała się pomyłki i teraz podczas białego tygodnia codziennie te same obawy ale cóż komuś trzeba w końcu zaufać...
Ola 17/05/2016 14:11
No i ja się teraz popłakałam- wiem co czujesz. Jak widzę smutna buźkę córci jak widzi, że inne koleżanki kupują ciepłe bułeczki (mimo że jej pieczemy przepyszne) to mnie strasznie serce boli :-( U mnie komunia dopiero za 2 lata, a ja już się przygotowuję na porażkę w kościele. Nie wiem czy w ogóle ktoś nas tam zrozumie.
mamaAni 17/05/2016 09:11
Współczuję ale powiem na pocieszenie że u nas było jeszcze gorzej bo mimo zapewnień że będzie Ania miała bg komunię - przyjęła glutenową :( Księża wcale nie mają do tego głowy, podczas takiej uroczystości co innego się liczy a ja zbyt zaufałam obcym ludziom, teraz wiem że wszystkiego trzeba pilnować do ostatniego momentu. Niestety u nas też ta uroczystość była okraszona gorzkimi łzami ... chlebek glutenowy też był oczywiście, pachnący pod nosem dziecka ... ale to już miało drugorzędne znaczenie bo diabli wzięli cały nasz wysiłek włożony w dietę i bezglutenowe potrawy na przyjęcie .... ech... żal... pozostał niesmak i jakiś taki chłód w sercu..
Editt 17/05/2016 14:09
Dobrze że potrafią zliczyć każdy grosz wrzucony na tacę .............
Fardreamer 16/05/2016 22:30
Każdy chorujący (nie tylko na celiaklię) musi być silniejszy niż "zwykły" człowiek (chciało by się powiedzieć zwykły "zjadacz chleba" ;)). Ale to ma swoje zalety. Buduje charakter. I tego się trzymajcie.
Bezglutenowa Mama 16/05/2016 23:03
Tak sobie dziś na chłodno myślę :) Dzięki za dobre słowo :)
Co nowego?

Instagram

Bądź na bieżąco

Newsletter

Zapisz się