Cześć, witajcie! Dawno nic nie pisałam, ale oto jestem. Dla tych którzy mnie nie pamiętają lub w ogóle nie znają, to jestem Zosia- córka Bezglutenowej mamy. Dzisiaj przygotowałam dla was materiał o tym, że czasem warto być na diecie. Ale zacznijmy od początku.
Czasem czy w szkole czy w restauracjach, hotelach lub na zajęciach dodatkowych spotykam się ze współczuciem i pytaniami typu:
Nie, nie musi.
Przecież niektóre produkty bezglutenowe są nawet lepsze od tych zawierających gluten. Ale tak prawdę mówiąc, to nie ma reguły. Czy wy też spotykacie się z takimi pytaniami? Możecie napisać w komentarzach. No, ale wracając do tematu. Ja, gdy spotykam się z takim współczuciem, myślę sobie: „ ja nie jestem poszkodowana tą dietą. Przecież to jedyny skuteczny lek na celiakię. Gdyby nie dieta bezglutenowa, to mogło by dojść do powikłań w organizmie. My bezglutenowcy powinniśmy traktować naszą dietę jak przyjaciela, a nie wroga!!!!!!
Poza tym pozwolę sobie przytoczyć w tym miejscu historię z mojego życia. Posłuchajcie….
No więc dawno, dawno temu, a dokładnie miesiąc temu :), poszłam sobie do szkoły i na miejscu okazało się, że moja przyjaciółka ma urodziny i naszym klasowym zwyczajem przyniosła do klasy cukierki. Zmartwiłam się, bo nie miałam przy sobie nic słodkiego, a jak zauważyłam – owe słodycze były glutenowe. Siedzę przygnębiona w ławce, a ona rozdaje cukierki. Podeszła do mnie i powiedziała:
Jednak ona uśmiechnęła się i powiedziała, że jak mogłaby zapomnieć o przyjaciółce i wyciągnęła paczkę bezglutenowych ciastek. Tym sposobem otrzymałam paczkę pysznych ciasteczek, a reszta klasy została z dwiema krówkami mlecznymi… W takich sytuacjach człowiek czuje radość, że ktoś o nim pamiętał. Mieliście kiedyś podobną sytuację? Piszcie w komentarzach.
Inny przykład. Szukałam pomysłu na nową serię na mój kanał na Youtube i nagle wpadłam na pomysł, że zrobię serię o gotowaniu. Ale nie o takim zwykłym gotowaniu, ale o bezglutenowym gotowaniu. My bezglutenowcy powinniśmy cieszyć się, że wynaleziono dietę bezglutenową. Przecież gdyby tak się nie stało, to cały czas trulibyśmy się glutenem!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jeśli jednak i to was nie przekonało, to pozwolę sobie podać jeszcze jeden przykład.
Jeszcze niedawno należałam do zuchów (teraz przeszłam do harcerzy). Pewnego dnia ogłoszono nam na zbiórce, że za tydzień będzie biwak. Bardzo się ucieszyłam, bo miał to być mój pierwszy biwak. Wróciłam do domu z tą informacją. Dręczyła mnie jednak jedna okropna wizja. Obawiałam się, że nie będę mogła jechać ze względu na moją dietę. Jednak moja wspaniała mama obiecała, że zrobi mi jedzenie na biwak. Nadszedł dzień wyjazdu. Spakowałam plecak, lunchbox’a i pojechałam. Około godziny 19: 00 zaczęła się kolacja. Wszyscy jedli kanapki, a ja i mój brat mogliśmy jeść świeżo upieczony chlebek. Natomiast następnego dnia na obiad wszyscy dostali chłodne jedzenie z cateringu, a ja – ciepłą pieczeń upieczoną przez moją mamę :-). Mam nadzieję, że ten przykład was przekonał, że dieta bezglutenowa to nasz przyjaciel, a nie wróg. Celiakia daje szerokie pole do manewru. Na dzisiaj to by było na tyle. Niedługo pojawią się kolejne artykuły.
KOMENTARZE