Dziś (środa, 6 lipca 2016 r.) bezglutenowym śniadaniem kończymy bezglutenową kolonię z Bezglutenową Mamą we Wieleniu. Posiłek nie jest dziś wyszukany, bo goni nas czas i musimy sprawnie spakować bezglutenową kuchnię. Zadbałyśmy jednak z Grażynką o każdego biesiadnika. Było i domowe mleczko ryżowe, i miękkie pieczywo bezglutenowe, i ciepła strawa. A przede wszystkim dużo uśmiechu.
Choć jesteśmy niezwykle zmęczone dziewięciodniową pracą w kuchni (po 14-16 godzin na dobę), od rana czujemy, że będzie nam brakowało tej kolonii. Codziennego biegania po magazynie, kuchni i stołówce; parzenia kawy Inki, wystawiania jogurtów, serów i musli. Będzie brakowało planowania menu i zakupów, rozmów z dziećmi przy stołach, zachęcania do jedzenia warzyw. Nastrój mamy więc lekko przygaszony spodziewanym rozstaniem. A rozstania zawsze są smutne…
Dziś na śniadanie przygotowałyśmy bezglutenową owsiankę z jabłkami na wodzie, bezglutenowe parówki Balcerzaka, talerz bezglutenowych wędlin i serów. Była też bezglutenowa kawa Inka, mleko bezlaktozowe, masło zwykłe i klarowane, oczywiście pomidory, ogórki, papryka, rzodkiewka. Zabrakło tylko szwedzkiego stołu z jogurtami i musli. Dlaczego? Bo zależało nam, aby dzieci zjadły ciepłą owsiankę i ciepłą parówkę. Dzień wyjazdu był chłodny i deszczowy, a niektórzy mieli do pokonania kilkaset kilometrów.
Przy śniadaniu powiedziałam dzieciom, by rodzice zgłaszali przy okienku chęć otrzymania bezglutenowego prowiantu na drogę. Celowo nie przygotowałam bezglutenowych kanapek dla każdego dziecka. Wiedziałam, że niektóre dzieci mają do domu zaledwie 20-50 km, a to trasa, którą łatwo pokonać na śniadaniowym zapasie w żołądku. Uznałam, że lepiej przygotować prowiant dla dzieci i rodziców, którzy faktycznie tego potrzebują.
Zamówienia posypały się chwilę później. Gdy rodzice odbierali dzieci od kierownika kolonii, Bezglutenowa Mama szykowała prowiant do Szczecina, pod Warszawę, w okolice Łodzi i w parę innych miejsc. Nie szczędziłam białka (sera, wędlin) ani warzyw – chciałam, by kanapki były smaczne, zdrowe i pożywne. Sama dużo podróżuję i wiem, że domowa kanapka jest bezcenna…
Każde kolonijne dziecko, opuszczające kolonię bezglutenową we Wieleniu, otrzymało specjalną paczkę od Bezglutenowej Mamy (każda paczka może się nieznacznie różnić od pozostałych). W paczce znalazły się m. in. bezglutenowe pieczywo i przekąski, budynie, kisiele, galaretki, kubki i długopisy, owocowe batoniki, śniadaniówki i kubki, cukierki bezglutenowe, łopatki drewniane i łopatki do zgarniania ciasta na chleb. I poradniki, ulotki, książeczki pomocne w codzienności ze zdrową dietą bezglutenową.
Wielu rodziców i dzieci osobiście przyszło pożegnać się z Bezglutenową Mamą i Grażynką. Było wzruszająco i serdecznie. A potem zaczął wiać wiatr, zaczął padać deszcz, opustoszał ośrodek Krokus. Nas czekała jeszcze kilkugodzinna praca z pakowaniem, liczeniem, sprzątaniem i zamykaniem kolonijnej kuchni bezglutenowej. Przyznam, że nastrój miałyśmy zgodny z pogodą…
Bezglutenowa kolonia we Wieleniu odbyła się pod patronatem Polskiego Stowarzyszenia Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej
KOMENTARZE