Blog

2

Nie przychodź na Wigilię...

18/12/2016

Nie przychodź na Wigilię...

18/12/2016

Drukuj
UDOSTĘPNIJ

Klasowa Wigilia nie jest obowiązkowa, więc pani syn nie musi przychodzić – usłyszała od wychowawczyni Kasia, mama bezglutenowego Kuby. A przecież klasowe spotkanie przy świątecznym stole mogło stać się praktyczną lekcję empatii i chrześcijańskiej postawy….

Menu w pełnym wydaniu

Rzecz działa się w połowie grudnia 2016 r. na wschodzie Polski. Wychowawczyni  wspólnie z rodzicami zaplanowała klasową wigilię. Początkowo ustalono, że na stołach pojawi się symboliczny poczęstunek: przekąski i słodycze. Ostatecznie jednak zapadła decyzja, że przed dziećmi staną niemal wszystkie wigilijne potrawy: barszcz z uszkami, ryba po grecku, bigos, paluszki rybne i ciasto. Dania mieli przygotować rodzice. Ale wszyscy zapomnieli, że członkiem klasowej społeczności jest bezglutenowy chłopiec. Nawet nie zapomnieli: oni to zignorowali.

– Spytałam, czy można zaplanować nieco skromniejsze menu – opowiada Bezglutenowej Mamie Kasia. – Wychowawczyni odpowiedziała, że mam przygotować Kubie coś, co może jeść, a paluszki rybne to zje ze wszystkimi, bo na pewno może…. Było mi bardzo przykro, bo nie wykazała woli współpracy. Nie przyjmowała do wiadomości, że dieta bezglutenowa jest bardzo restrykcyjna dietą.

Może nie przychodzić…

Następnego dnia mama Kuby próbowała wyjaśnić wychowawczyni, na czym polega kłopot:

Przygotowaniem potraw dla dzieci w klasie rodzice podzielili się między sobą. A ja sama muszę ugotować wszystkie potrawy w wersji bezglutenowej. To naprawdę nie jest łatwe tydzień przed wigilią, z dwojgiem małych dzieci – tłumaczyła Kasia, która prosiła wychowawczynię o zmianę menu na skromniejsze. Niestety, nie spotkała się ze zrozumieniem. Usłyszała coś zupełnie przeciwnego:

Klasowa wigilia nie jest obowiązkowa. Kuba tego dnia w ogóle może nie przyjść do szkoły – padło z ust wychowawczyni z pedagogicznym wykształceniem.

Spore wyzwanie

A przecież mama Kuby pytała tylko o mniej obfite stoły. Oprócz Kuby wychowuje jeszcze młodsze dziecko. W tej sytuacji przygotowanie tylu bezglutenowych wigilijnych potraw na jedno spotkanie jest dla niej ogromnym wyzwaniem. Tym bardziej, że musiałaby przynieść te dania bezpośrednio przed spotkaniem i sama powykładać je na talerze.

W takich chwilach brakuje mi siły. Chce mi się płakać z bezradności – napisała Kasia Bezglutenowej Mamie tuż po spotkaniu z wychowawczynią syna. – W takich chwilach dobija mnie ta dieta. Zawsze jestem twarda i wytrwała,  ale czasem po prostu mnie to przerasta. Jeszcze w takim czasie, gdzie jest naprawdę dużooo pracy w domu.

Burzliwa dyskusja

Gdy napomknęłam o tej historii na profilu FB Bezglutenowej Mamy, rozgorzała burzliwa dyskusja. Cieszę się z niej, bo ukazała wiele punków widzenia i obudziła sporo emocji, wspomnień i marzeń.  Odezwali się przeciwnicy jakichkolwiek względów dla dzieci z celiakią. Twierdzili, że nie można wymagać, by cała klasa podporządkowała się jednemu dziecku na diecie bezglutenowej.

Z kolei  osoby walczące o równe prawa WSZYSTKICH dzieci w szkole (przynajmniej w takim zakresie, jak to możliwe) wspominały trudne sytuacje, które dotknęły ich bezglutenowe dzieci.  Oto niektóre wypowiedzi.

„Nie terroryzujmy”

Ewa, mama 4-letniego celiaczka : nie wyobrażam sobie, żeby terroryzować otoczenie i wszystkim zabierać radość jedzenia, bo mój 4-letni synek jest na diecie. A co jeśli w grupie będzie dziecko na prawdziwie dużej eliminacji, którego lista zakazów obejmuje kilkadziesiąt pozycji a nie tylko gluten?

Kasia: Czytając wpis, zastanawiam się, czego tak naprawdę w wyżej opisanej sytuacji mamy prawo oczekiwać od innych rodziców/ nauczycieli w takich sytuacjach? Że przygotują coś bezglutenowego? Ale skąd mają wiedzieć, jak to zrobić? Nawet pełni najlepszych intencji, nie są przecież świadomi, w czym może być ukryty gluten. Rozumiem smutek, że dziecko nie może po prostu zjeść z rówieśnikami, ale nie wydaje mi się, żeby był to przykład braku empatii…

 Kinga, mama 9 letniej celiaczki: Ciężko też oczekiwać, że 20 dzieci odpuszcza temat, bo jedno je inaczej.

Ania:  Myślę, że oczekiwania aby cała klasa sie dostosowała do bezglutenowego dziecka są mocno przesadzone. Sama jestem na diecie od wczesnego dzieciństwa, moja 11 letnia córka również.
Nie mam traumy z dzieciństwa ze na urodzinach koleżanki czy wigilii klasowej nie mogłam wszystkiego jeść. Moja córka tez jest rozsądna i rozumie, że to ona musi się dostosować, a nie całe otoczenie do niej. Dzieci są bardzo mądre i wiele rozumieją. A jeżeli czują się inne i odrzucone, to właśnie przez takie roszczeniowe podejście swoich rodziców.

Stefania: córka ma 21 lat teraz, kiedy jej postawiono diagnozę „celiakia”, miała 16 lat. Przeżyła swoje urodziny bezglutenowe i studniówka, gdzie przyrządziliśmy mniej dań, ale bezglutenowych i świetnie się bawiła.

Murem za mamą

Agnieszka: Rozumiem Cię razy trzy. Trzej moi synowie w trzech klasach, mają wigilię klasową. Ja pracuję codziennie i kiedy myślę o szykowaniu i pakowaniu wszystkiego każdemu osobno chce mi się wyć…

Aneta: Proponuje problem zgłosić do dyrekcji szkoły, skoro nauczycielka zna problem i go bagatelizuje.

Małgorzata: Ojej, Kasiu jakie to przykre, aż mi wstyd za tą panią.  Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie  Jak Twój synek podrośnie, to niech przychodzi do nas do szkoły. My się troszczymy o wszystkich uczniów.

Agata: Współczuję i łączę się w bólu – mam to samo z Wigilią pracowniczą, gdzie mamy zewnętrzny catering, w którym nie ma nic bezpiecznego dla mnie […]. Teoretycznie pozostaje przynieść mi coś swojego, ale głupio tak siedzieć przy jednej potrawie, podczas gdy reszta będzie się częstować takim różnorodnym bogactwem potraw.

Ewelina: Moje dziecko jest na diecie bezmlecznej, bezglutenowej i bez kakao, a na Mikołaja dali jej gwiazdora w czekoladzie. I co 4 letnie dziecko ma myśleć? „Dali mi, a i tak zjeść nie mogę”?

Magda: ja bym wzięła w tym dniu dziecko do kina i wytłumaczyła, że nie możemy w tym uczestniczyć, co to nam szkodzi i wynagrodziła to, że nie może uczestniczyć w Wigilii klasowej.

Ania: Zrobić jeden posiłek, coś co syn najbardziej lubi. Dać coś super niezdrowego (to co dzieci lubią najbardziej): chipsy, wafelki, loda – co lubi. Reszta dzieci dopiero mu będzie zazdrościć ;) a niech się patrzą i niech im ślinka cieknie ;)

Muffinki dla wszystkich

Początkowo mama Kuby była bliska kapitulacji. Była przytłoczona postawą nauczycielki i nie miała siły walczyć. Doskonale rozumiem Kasię. Mnie kiedyś dyrektora przedszkola powiedziała, że przedszkole nie ma obowiązku zapewniać żadnych zamienników dzieciom z alergią (chodziło konkretnie o czekoladę).

Kasia po nieprzespanej nocy postanowiła jednak zmierzyć się z nową sytuacją. Zdecydowała, że spędzi przy garnkach dzień i noc, ale przygotuje synowi te same bezglutenowe dania, które pojawią się na klasowej wigilii w wersji glutenowej.

Jeszcze upiekę bezglutenowe muf finki dla wszystkich dzieci. Pójdę na tę wigilię z młodszą córeczką i wszystkiego dopilnuję – postanowiła Kasia.

Pilnie śledziła dyskusję na FB, na profilu Bezglutenowej Mamy. Napisała potem:

Dziękuje Wam wszystkim za słowa otuchy. Sama nie rozumiem, po co 5-6 – letnim dzieciom taka wigilia….Wystarczyłyby pierniczki – muf finki i kolędy, a nie bigos, ryba po grecku, barszcz z uszkami….. Niestety syn jest za mały, żeby sobie poradzić z tym wszystkim sam w szkole….

Przeciw dyskryminacji

Chciałabym jak najczęściej opisywać radosne, pozytywne historie bezglutenowych rodzin.  Wiem, że takich opowieści jest mnóstwo. Choćby przedszkole publiczne w Krotoszynie: nie podnosi stawki żywieniowej dla bezglutenowych dzieci, a żywi ich w pełni bezpiecznie i różnorodnie. Albo szefowa kuchni w leszczyńskiej szkole, która jest otwarta na przygotowanie dań dla dzieci na wszelkich dietach.

Ale obok nas dzieją się też smutne historie, dotkliwie uderzające w bezglutenowe dzieci i ich rodziców. To przykłady dyskryminacji kilkuletnich bezglutenowych dzieci, które w małym środowisku powinny być otoczone opieką i wsparciem, a muszą zmierzać się z bezdusznością dorosłych opiekunów.  Musimy o tym głośno mówić, ujawniać takie negatywne postawy. Bo dzięki temu budzą się emocje, a czasem sumienia. A to niesie nadzieję na zmiany.

Oczywiście nie namawiam do terroryzowania grupy czy klasy. Ale jeśli nie będziemy dążyć do równości, to jak stworzymy społeczeństwo obywatelskie, otwarte na potrzeby innych osób? Czy będziemy mieć szansę na takie eldorado, jak mają we Włoszech bezglutenowe osoby? Tam każde dziecko z nietolerancją pokarmową ma w szkole zapewnione odpowiednie wyżywienie.

KOMENTARZE (2)

Justyna 09/02/2017 20:50
Niestety ale rodzice dzieci z alergią ni mają łatwo, moja córka ma 4 lata gdy gdzieś z nią wychodzimy, urodziny wesela itp zawsze zabieram ze sobą jej posiłki. Córka mimo że ma 4 lata wie co może jeść a czego nie nigdy nie płacze i nie robi scen jest na diecie 3 i pół roku, nie je:wołowiny,cielęciny, mleka krowiego,ryb pszenicy, kakao, orzeszków ziemnych i pomarańczy..
Bezglutenowa Mama 09/02/2017 21:47
Na pewno im więcej graniczeń, tym trudniej zapewnić różnorodne posiłki i sprostać imprezom typu urodziny, wigilia. A nie zawsze jest też tak, że mama lub tata mogą poświęcić dużo czasu na przygotowywanie takich posiłków i imprez. I wtedy poprzeczka jest podniesiona jeszcze wyżej. Powodzenia w Waszej diecie i jak najszybszego wyjścia z tych nietolerancji.
Co nowego?

Instagram

Bądź na bieżąco

Newsletter

Zapisz się