Blog

9

Bezglutenowa ekstrema w Sudetach

25/06/2015

Bezglutenowa ekstrema w Sudetach

25/06/2015

Drukuj
UDOSTĘPNIJ

W drodze na Sniezne Kotly (16)Nie wierzcie, gdy ktoś będzie chciał wam wmówić, że na diecie bezglutenowej nie można podróżować na odludziu. Można, a nawet trzeba, zwłaszcza gdy ma się bezglutenowe dzieci. Właśnie my, rodzice, musimy pokazać dzieciom i nastolatkom, że dieta bezglutenowa nie jest żadnym ograniczeniem. Wymaga tylko nieco logistyki…

 

 

W drodze na Sniezne Kotly (24)Od kilku lat planowaliśmy rodzinną wyprawę czerwonym szlakiem przez Sudety.  Wreszcie dzieci dorosły na tyle (6 i 8 lat), że mogliśmy urzeczywistnić nasze marzenie. Z uwagi na ograniczenie czasowe postanowiliśmy rozpocząć wyprawę od wdrapania się na Szrenicę, a zakończyć ją na Przełęczy Okraj. W planie były noclegi w trzech schroniskach, wędrowanie z plecakiem przez góry, wieczór przy księżycu….

 

 

prowiant gory (2)Kilka dni wcześniej zarezerwowałam noclegi w wybranych schroniskach. Wybrałam wariant z pościelą, by nie obciążać dzieci noszeniem śpiworów. Średnia cena noclegu w pokoju turystycznym, bez łazienki, z pościelą, dla czteroosobowej rodziny to około 120-150 zł.

Tanio to nie jest, ale wolę takie wyprawy od wielkiego telewizora ;).

 

 

prowiant gory (1)Przygotowałam w domu trzy kartoniki z suchym prowiantem. Włożyłam tam bochenki bezglutenowego chleba (vitalny Glutenexu oraz razowy 3Pauly) – od razu świeże, bez odparowywania, dania gotowe Expres Menu, kiełbasę jałowcową od Strawy, bezglutenowe gorące kubki pomidorowe, bezglutenowe pasztety Profi i NO GLUT, konserwy bezglutenowe PROFI, dżem Łowicza, makaron bezglutenowy, wafle kukurydziane SONKO.

 

 

W drodze na Sniezne Kotly (29)Wrzuciłam też trochę słodyczy, włoską kawę rozpuszczalną  z imbirem (dostałam od mamy bezglutenowej Meli z Poznania), ciasteczka Amarello, musy owocowe Kubuś Play (z Biedronki), herbatę w saszetkach, sztućce, a także bawełniane ściereczki oraz folie aluminiowa i woreczki śniadaniowe ( by każdego dnia przygotować prowiant do plecaków). A dla rodziców: coś procentowego na rozgrzewkę. Coś też mnie podusiło, by wziąć termos. Uwierzcie – ratował nam życie w górach, w środku czerwca…

 

 

W drodze na Sniezne Kotly (27)Prognozy zapowiadały ocieplenie, więc wyruszyliśmy w poniedziałek, 22 czerwca, mimo słoty i drobnego deszczu. Na Halę Szrenicką dotarliśmy w strugach deszczu, sztywni od lodowatego wiatru. Temperatura sięgała 7 stopni C…. Na szczęście schronisko było cieplutkie, łazienki i pokoje odnowione, więc spędziliśmy noc w komfortowych warunkach, a nasze ciuchy i plecaki wyschły do sucha…

 

 

Sniezne Kotly (19)Rankiem zjedliśmy śniadanie: chleb vitalny z pasztetem No Glut, a stojący za barem Rafał ugotował naszą kiełbasę śląską bezglutenową (przez noc przechował ją mam w lodówce, w woreczku). Skorzystaliśmy z keczupu, który był na barze (etykieta była OK).

Dzieci wypiły gorącą herbatę, a my znakomitą kawę z ekspresu. Na naszym śniadaniowym stole nie zabrakło papryki, a na śniadaniowy deser – przekąsek….

 

 

Sniezne Kotly (22)Koło godziny 10 niebo zaczęło się rozpogadzać, więc podjęliśmy decyzję, że ruszamy dalej, przez Śnieżne Kotły do schroniska Odrodzenie (tam czekała nasza paczka z bezglutenowym prowiantem).

Przygotowałam więc zapas kanapek oraz gorącą herbatę do termosu. Szybko spakowaliśmy plecaki i ruszyliśmy na szlak. Obładowani, z  dłońmi schowanymi w kurtki, a uszami wtulonymi w kaptury… Ominęliśmy wejście na Szrenicę i szybkim krokiem zmierzaliśmy w kierunku Śnieżnych Kotłów. W okolicy Trzech Świnek pogoda zaczęła się pogarszać. Gęstniała mgła, zaczął sypać grad, temperatura spadła do 5 stopni…. Zosia zaczęła narzekać, że jej zimno, a sytuacji nie poprawił nawet gruby polar glutenowego Daniela.

 

 

W drodze na Sniezne Kotly (8)Nagle, jak w horrorze, wyłonił się przed nami budynek stacji przekaźnikowej na Śnieżnych Kotłach. Był zaledwie kilka metrów przed nami, ale równie szybko jak się pojawił, tak szybko zniknął we mgle… Wiatr wył jak za cara Mikołaja, a dłonie dzieci przybierały mocno czerwony kolor. Schowaliśmy się we wiacie stacji, napoiliśmy dzieci gorącą herbatą, nakarmiliśmy gorzką czekoladą (pal licho uczulenie Anta, rano na wszelki wypadek zabezpieczyłam go Zyrtekiem w kroplach). Ubraliśmy je dodatkowo w kolejne ciepłe ubrania i chcieliśmy iść dalej. Ale jedno spojrzenie na zapłakane dzieci wystarczyło, by matczyne serce odjęło decyzję o powrocie. Ale w która stronę? Do najbliższego schroniska mieliśmy dwie godziny: zarówno do Odrodzenia, jak i na Szrenicę (na która jeszcze trzeba by się było wdrapać). Zadzwoniłam do GOPR – numer 601 100 300. Automat połączył mnie z odpowiednia stacją i łamiącym się głosem poprosiłam o pomoc.

 

 

 

goprW bezruchu było coraz zimniej, więc wyszliśmy naprzeciw GOPR-owcom, w stronę Szrenicy. Po kwadransie z mgły wynurzył się samochód terenowy karkonoskiej grupy GOPR.  Ratownicy jednym okiem ocenili, że w zasadzie byliśmy dobrze przygotowani do wyprawy (buty, kurtki, termos itp.), więc nie suszyli nam głów wykładami o bezmyślności rodzicielskiej itp. W dobrych nastrojach, rozcierając dzieciom czerwone dłonie i ocierając łzy z policzków, zjechaliśmy do Szklarskiej Poręby. Serdeczne podziękowanie i pożegnanie z GOPR-owcami, wskok do auta i … cztery godziny później byliśmy w domu.

 

 

W drodze na Sniezne Kotly (18)Spytacie może: czy było warto? Tak, było warto pokazać dzieciom, że na szlaku bywa różnie. W praktyce zobaczyły, że w górach pogoda zmienia się momentalnie, że bez termosu ani rusz, nawet w czerwcu… Zmierzyliśmy się wszyscy z kapryśną pogoda, spróbowaliśmy pokonać trasę w nieco ekstremalnych warunkach, a w odpowiednim momencie zawróciliśmy. Co z naszym jedzeniem w schroniskach? Nie zmarnuje się…. Za parę dni, gdy tylko słońce wróci nad Polskę, ruszamy ponownie na szlak.

 

PS Jeszcze raz serdecznie dziękujemy za pomoc ratownikom GOPR ze Szklarskiej Poręby.

 

 

KOMENTARZE (9)

Paulina 25/06/2015 15:12
Witam! Czytam Pani bloga od ponad roku i uważam go za cenne źródło informacji. Doceniam także Pani starania by poprzez warsztaty, korespondencję z producentami żywności i dzieleniem się wiedzą poprzez ten blog poprawić jakość życia osób borykających się z alergiami. Tym bardziej jestem zdziwiona po przeczytaniu tego wpisu. Zawsze sądziłam, że nie pozwala Pani na odstępstwa od diety, tym bardziej wprawiło mnie w osłupienie, kiedy przeczytałam o podaniu czekolady dziecku z alergią. Mogę jedynie próbować wyobrazić sobie jak dzieci były zestresowane przez trudne warunki pogodowe. Natomiast zastanawia mnie czy się Pani nie bała podawać dziecku czekolady, nawet jeśli było zabezpieczone lekiem w oddaleniu od placówki medycznej? Z moich doświadczeń z alergią wynika (na gluten), że reakcja organizmu na złamanie diety może być bardzo różna: od złego samopoczucia, poczucia ścięcia z nóg i konieczności przeleżenia całego dnia po spuchnięcie gardła. Czytałam też niedawno Pani wpis na Facebooku dotyczący przedszkola syna i walki jaką Pani toczyła by dziecko nie otrzymywało w paczkach czekolady czy nie jadło nutelli, która mu szkodzi. Czy dla osób postronnych ten wpis nie jest argumentem przemawiającym za tym, że to wyolbrzymiony problem, że wystarczy podać lek i dziecko zje tę czekoladę bez problemu?
Bezglutenowa Mama 25/06/2015 22:36
Rozumiem Pani zdziwienie. Jednakże nie mam sobie nic do zarzucenia... Dzieci nie są niemowlakami, a podróżując z nami rowerami, na rolkach i pod namiotem miały wiele razy okazję doświadczyć różnych warunków - zawsze pod kontrolą, nigdy na zasadzie szukania guza i ryzyka. Co nam nie zaszkodzi, to wzmocni, zwłaszcza, gdy przeżywamy to całą rodziną, pod opieką :).... Podobnie było tym razem w górach: wszystko było pod naszą kontrolą, dlatego uznaliśmy w odpowiednim momencie, że czas wracać. A wpis jest utrzymany w lekkim tonie, więc i te czerwone dłonie i łzy nie były w rzeczywistości takie dramatyczne ;) Co do czekolady: u Antka uczulenie na kakao i byle jaką czekoladę objawia się wysypką, a nie wstrząsem. W górach otrzymał gryzka czekolady - wiedziałam, że tyle mu nie zaszkodzi. Inaczej, gdy jest to moja kontrolowana decyzja, a inaczej, gdy mimo moich próśb dziecko dostaje od przedszkolnej dietetyczki z uporem maniaka czekoladowy budyń, całą czekoladę czy gwiazdorka w niby-czekoladzie (mam na myśli skład takich figurek). I Antek też to rozumie. Pozdrawiam serdecznie :)
Paulina 26/06/2015 11:21
Dziękuję za wyjaśnienie. Wyjazdy są oczywiście potrzebne, przecież to tylko alergia i każdy z nas ma prawo do wyjazdów :) Życzę ładnej pogody i udanego wypoczynku przy następnym wyjeździe.
Sebastiasia 25/06/2015 16:10
Mi kiedys lekarka wytłumaczył różnice pomiedzy celikia a alergia. Gdy w celiakii zjesz gluten go jakbyś jadła truciznę a przy alergii ewentualnie bol brzucha, biegunka itd. Ale trzeba uwazac, bo niektórym szkodza sladowe ilosci i reakcja jest gorsza....
Bezglutenowa Mama 25/06/2015 22:38
Antek nie ma jako takiego uczulenia na kakao. W testach nic mu nie wyszło. Alergolożka tłumaczyła mi, że kakao wyzwala ogólną reakcję alergiczną, np. AZS. Dla ułatwienia przyjęliśmy jednak, że to uczulenie - bo tak najłatwiej wytłumaczyć dziecku i nauczycielom. Za dużo bowiem by opowiadać o wyzwoleniu reakcji... ;)
Monika 25/06/2015 14:47
Wspaniały pomysł ja też już zaczynam pakować żywność dla córki na wyjazd do Włoch to pierwszą nasza bezglutenowa wyprawa. Na zdjęciu widzę mambe czy te gumy są bezglutenowa? Pozdrawiam.
mamaAni 25/06/2015 23:10
na wyjazd do Włoch akurat najmniej trzeba pakować jedzenia, pełno tam makaronów, słodyczy wędlin i innych produktów bg w marketach (np Coop jest bardzo dobrze zaopatrzony) a nawet w małych barach, poza tym produkty Shara są w aptekach. My przywieźliśmy niedawno stamtąd córce pyszne kakao, szynkę i prawdziwe czipsy (z marketu Coop) . No cóż to jest kraj dla celiaków...
Bezglutenowa Mama 25/06/2015 23:44
Tak, do Włoch można jechać z kanapkami na podroż i niczym więcej :)
ds.h 25/06/2015 22:26
Tak, Mamba jest OK :)
Co nowego?

Instagram

Bądź na bieżąco

Newsletter

Zapisz się