Słodka, puszysta bułka drożdżowa w postaci zaplecionego warkocza. Podawana z kubkiem gorącego mleka z miodem. Cudowna na jesienne i zimowe wieczory. Mowa oczywiście o bezglutenowej chałce, bohaterce dzisiejszego wpisu. Uwierzcie: według tego przepisu jest w stanie ją upiec każda bezglutenowa mama
Wszystkie składniki miały pokojową temperaturę. Mąkę przesiałam i wymieszałam z solą. Świeże drożdże wymieszałam z łyżką mąki, łyżką cukru, łyżką śmietany i ćwierć szklanki mleka. Zostawiłam rozczyn, by podrósł. Jajka ubiłam z cukrem na kogel-mogel. Wymieszałam mąkę z masą jajeczną, z rozczynem drożdżowym, z letnim mlekiem, śmietaną, miękkim masłem, domowym cukrem waniliowym. Powstała gęsta, dość twarda masa. Zostawiłam ja w misce przykrytej folią spożywczą. Ciasto rosło około godzinę – podwoiło objętość. Wyłożyłam je na stolnicę posypaną mąką. Wyłożyłam nań ciasto i zagniotłam. Podzieliłam na trzy części i uformowałam trzy wałki jednakowej długości i grubości. Uplotłam z nich warkocz. Posmarowałam rozkłóconym jajkiem i przykryłam folią spożywczą. Zostawiłam ciasto przykryte folią spożywczą na 30 minut, by wyrosło.
Wszystkie składniki miały pokojową temperaturę. Mąkę przesiałam i wymieszałam z solą. Świeże drożdże wymieszałam z łyżką mąki, łyżką cukru, łyżką śmietany i ćwierć szklanki mleka. Zostawiłam rozczyn, by podrósł. Jajka ubiłam z cukrem na kogel-mogel.
Z mąki, masła i cukru zagniotłam kruszonkę i wstawiłam ją do lodówki. Piekarnik nastawiłam na 180 stopni C. Wyrośniętą chałkę posmarowałam ponownie jajkiem, posypałam kruszonką i piekłam przez około 30 minut – do lekkiego zrumienienia. Piekłam ją bez formy, dlatego lekko się spłaszczyła, ale nie straciła żadnych innych walorów.
Studziłam chałkę na metolowej kratce i uwierzcie – wszystkim domownikom trudno było wytrwać do jej zupełnego schłodzenia. Pachniała bosko i kusiła nas wyglądem. Taki rarytas widywaliśmy dotąd tylko na wystawach piekarni…. Nie czekaliśmy zatem ani chwili dłużej. Deska, nóż i na stół :).
Bezglutenowa chałka smakowała wyśmienicie z kubkiem gorącego mleka z miodem. Była mięciutka i puszysta, a chrupiąca kruszonka nie pozwalała nie sięgnąć po kolejny kawałek i po jeszcze jeden…. Jedną porcję uchowałam do następnego dnia, by sprawdzić, jak szybko ciasto sczerstwieje. Oczywiście chałka straciła doskonałą puszystość, za to nadal smakowała wybornie. Bardziej wybredni powiedzieliby, że nie da się przełknąć kęsa bez kubka herbaty, ale … w tym przypadku nie byłam wybredna. Zjadłam bez popicia, z dużym apetytem :).